Czy to nie jest cudowne?
Definitywnie jest.
Wiosną wszystko wydaje się lepsze, piękniejsze.
Świat dookoła budzi się do życia po zimie i ja sama czuję, że we mnie też wstępują nowe siły.
Z natury jestem dość energiczną osobą, ale teraz wręcz tryskam energią.
Wszystko wydaje się takie proste, takie możliwe i takie w zasięgu ręki.
Byle tylko nie przegapić tego skoku motywacji. Chciałabym w pełni wykorzystać ten zastrzyk energii, zrealizować wszystko to, co zamierzyłam.
Przeglądając efekty tej sesji czułam zadowolenie.
Być może jest to nieco nieskromne, ale naprawdę mi się podobają.
Podczas robienia zdjęć czułam się w bardzo swobodnie i myślę, że jest to dość widoczne.
Jestem tu w pełni sobą i zupełnie w swoim stylu.
Wybraliśmy jedno z naszych ulubionych miejsc- Hotel Łańcut. Obok jest restauracja, basen i parking. W ten piękny, wiosenny dzień, przy stolikach na zewnątrz siedzieli ludzi. A ja nie czułam się skrępowana. To dla mnie przełom, wiecie?
Przestałam się wstydzić siebie. I muszę Wam to powiedzieć, ale jestem z siebie dumna.
Każda sesja była moją wewnętrzną walką z samą sobą. Mimo, iż chęć fotografowania wygrywała z moim skrępowaniem to nigdy nie czułam się w pełni swobodnie.
Tym razem było inaczej. Mam nadzieję, że efekt będzie długotrwały i moja "pewna niepewność" zniknie, przepadnie i zostanie zapomniana.
Prezentuję Wam dzisiaj strój dla mnie typowy.
Śmieję się czasem, że mój styl można podsumować krótko: ciemny dół, jasna góra.
I tym razem sprawdza się to twierdzenie w zupełności. Klasyczne czarne rurki połączyłam z krótką bluzką o koszulowym kroju. Czy widzicie te piękne rękawy wykończone falbanką? Ten kołnierzyk i guziki? Jak to wszystko pięknie wygląda! Obok tej bluzki nie mogłam przejść obojętnie. Jest taka urocza, taka kobieca, zwiewna i wiosenna.
Dobrałam do tego klasycznego black&white narzutkę w kolorze oliwkowej zieleni. Zwykle ten kolor kojarzył mi się z jesienią, ale stwierdziłam, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać go również teraz. Podobał mi się luźny krój tego żakietu- jest taki elegancki i swobodny zarazem.
Spodnie, żakiet oraz bluzka zostały zakupione w SinSay. Nie przepadam za zakupami w galeriach, męczy mnie zaduch jaki tam panuje. Ostatnio jednak wybieraliśmy buty dla Krystiana i zupełnie przypadkiem zajrzałam do SinSay. I obok tych rzeczy naprawdę nie potrafiłam przejść obojętnie. Czarnych, dopasowanych rurek szukałam od dawna, żakiet urzekł mnie swoim krojem, a bluzka, sami wiecie - jest po prostu piękna.
Całość dopełniły buty. Uwielbiam zakupy w naszych leżajskich sklepikach. Małe butiki, w których zawsze znajdę coś dla siebie. Te buty znalazłam w jednym z nich właśnie. Klasyczne baleriny- wygodnie, bez obcasów i ten motyw ważki! Gdy zobaczyłam je na wystawie, moim jedynym pragnieniem było znalezienie ich w rozmiarze 36. Nerwowy rzut okiem po pudełkach... i jest! Są moje. Piękne, Wygodne. Z wyszywaną ważką.
W kwestii doboru dodatków jestem minimalistą. Wybrałam zatem jedynie zegarek i jedne z moich ulubionych kolczyków- złote listki.
żakiet, spodnie, bluzka- SinSay
zegarek- Tommy Hilfiger
kolczyki- Six
buty- nn