piątek, 30 czerwca 2017

84. Khaki skirt x wishlist: sexy see through dress

Witajcie kochani :)

przychodzę dzisiaj do Was z nowym postem- właściwie to wpadam z nim z prędkością światła :D
korzystając z przerwy w pracy dzielę się z Wami porcją zdjęć, które zrobiliśmy wczoraj.

Spieszę się, a jakże! Chcę szybko skończyć, to co było w planie na dzisiaj i uciekam do rodziców :)
Tak jak pisałam Wam w jednym z wcześniejszych postów- moja mama ma dzisiaj imieniny.
W kwestii prezentu, szczerze Wam powiem, że zupełnie nie wiedziałam, co mogę jej kupić tym razem. Pomysły wyczerpałam podczas Dnia Matki.  Postawiłam więc na prezentowe DIY
 i przygotowałam mamie sernika na zimno. Waniliowy z truskawkami i galaretką- postaram się podzielić zdjęciami na Instagramie.
Mam nadzieję, że będzie jej smakował ;)

Przy okazji postu z kurtką khaki pisałam Wam, że kolor ten zwykłam łączyć z barwami bezpiecznymi takimi jak biel i czerń. Małe eksperymenty jednak czasem są bardzo wskazane i tym razem spódniczkę w kolorze oliwkowej zieleni zestawiłam z cytrynową bluzką.
To dość energetyczna kompozycja i aby z tą energią nie przesadzić dobrałam czarne dodatki- okulary z Zaful (które widzieliście TU) oraz koturny z postu z kolorową spódniczką.
Całość prezentuje się spójnie i estetycznie.















 spódniczka- Dresslily 
bluzka- nn
koturny- Stradivarius
okulary- Zaful 
torebka - nn 

Z sklepu Dresslilly zamówiłam również piękne poszewki na poduszki w iście wakacyjnych wzorach. Motyw ananasa ostatnio bardzo przypadł mi do gustu (widzieliście już moje ananasowe buty na Instagramie?)



poduszki :



And today I would like to show you some sexy see through dress and some cape dres which I have found at Rosegal.
Look at this super sexy stuff! 









And if you want to find some great clothes in good prices go to Rosegal DEAL ZONE









środa, 28 czerwca 2017

83. Kolorowy makijaż z Eveline x Velvet Matt x Extension Volume x kredka x tusz do kresek Celebrities x cienie quatrro


Dzisiaj przedstawiam Wam post nieco inny niż zwykle. Do tej pory o moich kosmetycznych odkryciach zwykłam pisać Wam na moim Instagramowym profilu.
Przygotowałam nieco dłuższy post i zdecydowałam się opublikować go tu, na blogu. 

Markę Eveline z pewnością wiele z Was kojarzy, wszak kosmetyki te można spotkać w większości drogerii, a  produkty zbierają wiele pochlebnych opinii. 
Osobiście, również należę do stale powiększającego się grona jej fanek. 
Bardzo ważnym dla mnie jest fakt, że jest to przedsiębiorstwo polskie, z długoletnią tradycją. Kosmetyki są ogólnodostępne, dobre i stosunkowo tanie. 
Nic zatem dziwnego, że ucieszyłam się, gdy w moje ręce trafiła przesyłka z kosmetykami od Eveline.  Byłam tak szczęśliwa z tego powodu, że z radości zadzwoniłam do mamy i siostry, żeby się pochwalić. 
Do testów przystąpiłam z uśmiechem i szczerze mówiąc, byłam niemalże pewna, że z samego procesu jak i z produktów będę zadowolona. Czy się rozczarowałam? 
O tym już za chwilę. 


MATOWE POMADKI VELVET MATT 

W dość dużej paczce znalazłam między innymi trzy szminki z serii Velvet Matt. Matowe kosmetyki do ust stały się w ostatnim czasie niezwykle popularne i niemalże każda marka dysponuje już linią takich produktów. 
Osobiście tego typu szminki bardzo lubię i choć długo nie mogłam się do nich przekonać, gdy w końcu spróbowałam, przepadłam bez reszty. 
Te, które otrzymałam zamknięte są w typowym dla płynnych pomadek opakowaniu  Odkręcana nakrętka z aplikatorem jest raczej standardem i myślę, że nie ma sensu się nad tym zbyt wiele rozwodzić.  Design opakowania przyjemny w odbiorze, „buteleczka” nieprzezroczysta w kolorze matowym sugerującym kolor szminki. Złote wykończenia ładnie połyskują. 




Co o szminkach pisze sam producent?

„to gama matowych pomadek do ust, w intrygujących, ultra nasyconych pigmentami kolorach w połączeniu z wyjątkową formułą pielęgnacyjną.
Kosmetyk bogaty w witaminy A, E i F zadba o optymalny poziom nawilżenia, odżywienia, ujędrnienia i ochrony ust. Pomadka ma lekką i przyjemną konsystencję, która daje poczucie ekstremalnego komfortu i długo utrzymuje się na ustach. Smakowity zapach żurawiny sprawia, że jej
aplikacja jest przyjemnością.”


Brzmi zachęcająco, prawda? Ale czy nie skończy się tylko na obietnicach?
Musiałam to, rzecz jasna, sprawdzić!

Aplikacja jest przyjemna, szminka ma odpowiednią konsystencję, niezbyt lejącą, dobrze trzyma się aplikatora przez co łatwo jest ją równomiernie nałożyć  na usta. Warto tu wspomnieć również o zapachu (jestem osobą, dla której jest to niesamowicie ważna kwestia i jeśli coś nie pachnie ładnie jestem w stanie zupełnie zrezygnować z używania produktu). Jest przyjemny, słodki, żurawionowy, ale nie mdły i nie na tyle intensywny, by był wyczuwalny długo po nałożeniu. Sam aplikator natomiast jest dobrze ścięty, co pozwala na zrezygnowanie z użycia konturówki w celu obrysowania ust. Kryje dobrze i już jedna warstwa wystarczy, by nadać ustom pożądany kolor. Dla mnie jest to jej ogromny atut, gdyż za dużą ilością zwyczajnie nie przepadam-  rodzi tu u mnie pewnego rodzaju dyskomfort. Produkt dobrze wpija się w usta. 


Szminka różni się nieco od tych, których używałam wcześniej. Przede wszystkim nie powoduje uczucia ściągnięcia na ustach i zastygania na nich. Szczerze mówiąc, o ile matowe szminki bardzo lubię, tak uczucia „cementowania” na ustach po prostu nie znoszę! Dlatego zawsze przed aplikacją tego typu kosmetyków, używałam uprzednio balsamu. W przypadku Eveline Velvet Matt zabieg ten nie jest konieczny. Szminka nie zastyga na twardy mocy mat, co w moim przypadku jest jej plusem.
Jeśli chodzi o trwałość, według mnie jest zadowalająca. Spokojnie wytrzymuje kilka godzin, dała radę nawet podczas posiłku. Ściera się równomiernie i nie ma problemu z poprawkami.
Czy jestem zadowolona? Tak, zdecydowanie.
Przyjemna aplikacja, dobra trwałość i brak uczucia cementowych ust. Jestem na tak.



BAZA POD POMADKĘ ALL DAY 8 w 1 

Przyznam szczerze, że do tej pory nie miałam przyjemności używać bazy pod pomadkę.
Zwykle używałam balsamu do ust i to mi zdecydowanie wystarczało. 
Ta od Eveline zapowiada się bardzo obiecująco - 8 w 1 brzmi nieźle, prawda?




Zawsze do produktów Xw1 podchodzę bardzo sceptycznie i jak to mówi stare porzekadło "jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Pomyślałam jednak, że bazie dam szansę i zobaczymy jak się spisze.
I wiecie co? Poszło jej dobrze.
Produkt zamknięty w białym opakowaniu z aplikatorem. Nakłada się dokładnie tyle kosmetyku, ile potrzeba. Jedno pociągnięcie zupełnie wystarczy. Baza jest bezbarwna, szybko wchłania się w usta i pozostawia je przyjemnie nawilżonymi.
Kilka razy zdarzyło mi się jej użyć i nie nakładać szminki- ładnie podkreślała naturalny kolor ust.
Uczucie nawilżenia utrzymuje się bardzo długo i nie trzeba zbyt szybko sięgać po kolejną dawkę produktu. 

Jednak baza to baza i należy używać jej zgodnie z przeznaczeniem, czyli pod szminkę.
Co w tym aspekcie obiecuje producent?

"Kosmetyk pozwala uzyskać perfekcyjny wygląd ust i wydłuża trwałość pomadki,, zapobiega jej rozmazywaniu
Produkt nałożony na usta przed makijażem ust wyrównuje powierzchnię ust . Kremowa formuła bazy sprawia, że jest niezwykle łatwa w aplikacji oraz idealnie się rozprowadza. 
A same usta ?... zyskują zdrowy wygląd, są nawilżone i wygładzone. 
Nałożona na bazę szminka lub błyszczyk wygląda perfekcyjnie przez wiele godzin."

Cóż mogę Wam powiedzieć? Nie kłamali :P 
Bazę testowałam łącząc ją z matowymi pomadkami (zarówno tymi od Eveline, jak i innymi, które posiadam w moich skromnych zbiorach). I przyznam się Wam, że matowe usta nigdy wcześniej nie były tak komfortowe. Nawilżenie jest wyczuwalne, usta miękkie i gładkie. I przede wszystkim- żadnych suchych skórek.
Żałuję, że nie odkryłam jej wcześniej. 


EYELINER CELEBRITIES


Zamknięty w minimalistycznie pięknym kałamarzyku tusz do kresek z ultracienkim pędzelkiem.
Czarne opakowanie ze złotymi elementami, na którym jedynym zdobieniem jest napis bardzo przypadło mi do gustu. 


Cienki pędzelek pozwala na precyzyjną aplikację produktu i nawet mniej wprawione osoby nie powinny mieć kłopotu z namalowaniem idealnej kreski. (Mówię tu oczywiście o sobie :P )
Tuż po nałożeniu kosmetyk jest błyszczący, jednak po kilku sekundach matowieje i zastyga na tyle by nie rozmazywać się i nie odbijać się na powiecie. Konsystencja jest dość lejąca, ale nie na tyle, by spływać podczas aplikacji- czy to z pędzelka, czy z pomalowanego już miejsca. Czerń jest intensywna i właściwie jedna warstwa wystarczy. Dla mnie ta cecha jest niezwykle ważna- zwykle wykonując makijaż zależy mi na czasie i kilkukrotne poprawianie kreski na powiece trochę mnie zniechęca. 

                                       

Produkt w ciągu dnia nie kruszy się i nie ściera, trwałość według mnie jest bardzo dobra. Eyeliner jest w stanie wytrzymać na swoim miejscu przez cały dzień w stanie niemalże nienaruszonym.
Według mnie jest to bardzo dobry produkt i z chęcią do niego wrócę.

TUSZE DO RZĘS EXTENSION VOLUME

Ci, którzy śledzą mojego bloga od dłuższego czasu wiedzą już, że jeśli chodzi o wybór tuszu do rzęs, mam z tym niemały kłopot. Rzęsy mam naturalnie gęste i długie wobec tego zdarza się, że większość produktów nieładnie mi je skleja i daje nieestetyczny efekt. Zwykle w tej kategorii kosmetyków, gdy już znajdę swojego faworyta, nie jestem skłonna go zmieniać. Tuszy marki Eveline osobiście nie miałam nigdy. Są natomiast faworytem mojej siostry i gdy w Rossmanie trwała promocja -55% na kosmetyki do makijażu poleciła mi zakup aż 4 sztuk. Dziwiłam się wtedy temu i zastanawiałam, co ma aż tak niezwykłego w sobie ten produkt, który notabene można było dostać wtedy za niecałe 7zł.
I teraz nastał ten moment, kiedy mam szansę przekonać się osobiście.
W paczce, którą otrzymałam znalazły się dwa tusze.




EXTENSION VOLUME z olejkiem arganowym


           Z informacji na opakowaniu wynika, że producent deklaruje nam efekt sztucznych rzęs 
oraz ekstremalne wydłużenie. Dodatkowo olejek arganowy ma tu pełnić rolę pielęgnacyjną.
Opakowanie standardowe,  design przyjemny- czarne tło ze złotymi elementami.
Tusz posiada elastyczną szczoteczkę, która znacząco ułatwia jego aplikację. W zasadzie już po jednym przeciągnięciu otrzymujemy zadowalający efekt. Rzęst faktycznie są wydłużone, a przy tym tusz nie skleja i nie pozostawia grudek. Piękne, ładnie rozczesane rzęsy, czyli to na czym mi najbardziej zależy. Trwałość również na plus- wytrzymał cały dzień, nawet podczas ostatnich upałów, gdy makijaż dosłownie chciał spłynąć z twarzy.
Ja jestem na tak.



TUSZ EXTENSION VOLUME z nawilżającym olejkiem arganowym.


Tusz w zasadzie niewiele różni się od tego opisanego poprzednio. Opakowanie posiada srebrne wzory, a producent w tym przypadku obiecuje nam powiększenie objętości  i blask.
Tym razem szczoteczka ma kształt klepsydry.  Aplikacja również bardzo przyjemna, na szczoteczce pozostaje dokładnie tyle tuszu, ile potrzeba by nasze rzęsy stały się przyjemnie pogrubione.
Dla mnie bomba, biorę to. Do tej pory wszystkie tusze, które miały zwiększyć objętość rzęs powodowały u mnie ich sklejenie. Tusz Eveline spisał się na medal- nie tylko pogrubił, ale i wydłużył rzęsy.


Teraz rozumiem dlaczego siostra zrobiła taki potężny zapas tych kosmetyków ;)

KREDKA DO OCZU 

            Kredki do oczu nie używałam od lat i gdy przyszło mi testować tę od Eveline zastanawiałam się, jak sobie w ogóle z tym poradzę. Wbrew obawom, wcale nie było tak źle.
Ba, było całkiem dobrze! 


                                  

            Kredka ma przyjemną miękką strukturę, więc nałożenie jej nie stanowi żadnego problemu. Zawsze użycie kredki kojarzyło mi się z koniecznością naciskania na powiekę, aby cokolwiek na niej namalować. Tym razem nie było to konieczne- aplikacja jest bardzo przyjemna, kreskę maluję się łatwo i bez konieczności mocnego dociskania do powieki. Produkt nie rozmazuje się, jest trwały i nie odbija się na powiece. Kreska wykonana za jej pomocą wytrzymuje na powiece do 6 godzin bez żadnych oprawek. 
Jestem zadowolona.



CIENIE DO POWIEK QUATRO

Paletka czterech cienie do powiek w odcieniach, które widzicie na załączonej fotografii. Niestety nie do końca są to moje kolory, zatem makijażu jaki stworzyłam za ich pomocą Wam nie pokażę, gdyż zwyczajnie nie czuję się w nim najlepiej ;)
Mimo wszystko, testowałam dzielnie, aby zdać Wam relację z tego, jak sprawują się cienie.



Zamknięte w opakowaniu z przezroczystego plastiku, przez który widać dokładnie jakie kolory znajdują się w środku. Jest to ułatwieniem, zwłaszcza wtedy, gdy posiadacie kilka paletek i chcecie znaleźć tę, której kolory odpowiadają Wam najbardziej.
Cienie są przyjemne w aplikacji, nakładałam je za pomocą pędzelka. Miękka formuła, dobrze trzyma się włosia i pozwala na precyzyjne nałożenie na powiekę. Nie osypują się, w całości pozostają na swoim miejscu. Pigmentacja jest bardzo dobra, choć określiłabym ją jako łagodną- pozwala to na dozowanie produktu i nałożenie go w takim stopniu, w jakim potrzebujemy.
Cienie wytrzymują na powiece cały dzień w stanie idealnym, nie ścierają się i nie tworzą kresek na powiece.
Według mnie jest to bardzo dobra paletka w przystępnej cenie.





poniedziałek, 26 czerwca 2017

82. Pastelowa stylizacja x Zaful purple lace dress


Dzień dobry w poniedziałek!

Mam nadzieję, że odpoczęliście i jesteście pełni energii na nowy tydzień.
Czas ucieka mi bardzo szybko i aż nie mogę uwierzyć, że za kilka dni mamy lipiec.
Jak to się stało, że mamy za sobą już połowę roku?
Powoli podsumowuję czerwiec i domykam moją lipcową listę rzeczy do zrobienia. O tym, że w kwestii notowania, planowania i dokonywania wszelkiego rodzaju zapisków jestem tradycjonalistką, pisałam Wam wczoraj na moim Instagramie.
Kartka zeszytu, który służy mi jako planner zapełnia się, a ja właśnie zdałam sobie sprawę, że ten tydzień zapowiada się dość intensywnie.
Czeka mnie w tym tygodniu kolejne poszukiwanie prezentu- tym razem na dla mamy. W piątek ma imieniny, a ja kompletnie nie mam pojęcia, co mogę jej kupić. O ile z upominkiem na Dzień Ojca nie miałam żadnego problemu, tak teraz czeka mnie mała misja.
W środę wyruszam na miasto i mam nadzieję, że znajdę coś odpowiedniego.
A jak Wam mija czas? Jak Wasze wakacyjne plany?

Prezentuję Wam dzisiaj stylizację utrzymaną w lekkich, pastelowych odcieniach.
Zdjęcia udało się zrobić w sobotę, mimo iż tak jak pisałam Wam rano- pogoda wydawała się zupełnie temu nie sprzyjać. Po południu słońce jednak zdecydowało się wyjść zza chmur, a wiatr uspokoił się zupełnie. Podczas letnich dni lubię stawiać na delikatne, dziewczęce zestawy, a pudrowy to jeden z moich ulubionych odcieni różu. Prezentuję Wam zatem zestaw subtelny, ale z kobiecym akcentem. Krótka mini spódniczka w paski z uroczą kokardą oraz błękitny żakiet stanowią spójne kolorystycznie zestawienie. Bazowa biała bluzka pozwala na to, by użyte dodatki nieco bardziej przykuwały uwagę. Naszyjnik, kolczyki oraz zegarek utrzymane są w jednolitej kolorystyce i pasują idealnie do tej pięknej, zdobionej torebki. Pudrowy róż, złote dodatki  i kwiaty to elementy, które sprawiają, że nie da się obok tych rzeczy przejść obojętnie.
Całość urocza, aczkolwiek z zaakcentowaną kobiecością. Lekko i jak najbardziej w moim stylu!
















spódniczka- Rosegal 
torebka- Rosegal
żakiet- Pimkie
buty- DeeZee
bluzka- nn 
zegarek- nn
naszyjnik- Primark 





A dzisiaj chciałam Wam jeszcze pokazać kilka pięknych koronkowych sukienek w liliowym odcieniu, które znalazłam na stronie Zaful. Koronka jest zawsze na topie i jest bardzo, bardzo kobieca!

And today I am going to show you some beautiful lace purple dress which I have found on Zaful site.
Lace is always on top and it is super womanlike.

Look at those cuties!





sobota, 24 czerwca 2017

81. Graffiti skirt x Rosegal yellow mini dress

Witajcie w sobotnie przedpołudnie!

Jestem nieco rozczarowana dzisiejszą pogodą- zachmurzone niebo i mocny wiatr nie napawa optymizmem w sytuacji, gdy planowało się robić zdjęcia.
Chciałam Wam pokazać kilka nowych rzeczy, które ostatnio się u mnie znalazły, więc mam nadzieję, że jutro będę mogła ruszyć w plener z aparatem.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło i dzisiaj prezentuję Wam stylizację, której zdjęcia czekały w komputerze już od ponad miesiąca.
Kolorowa spódniczka z motywem graffiti od razu wpadła mi w oko, gdy zobaczyłam ją na stronie jednego ze sklepów internetowych. Barwny wzór przyciąga uwagę i sprawia, że komponowanie reszty stylizacji przychodzi z łatwością. Aby spódniczka pozostała głównym punktem tego zestawu dobrałam zwykłą białą bluzkę i chabrowy żakiet.
Dopełnieniem są czarne koturny i torebka z kicimi uszkami, którą prezentowałam Wam już na moim Instagramie. Jestem totalnie zakochana w takich motywach, więc obok niej nie mogłam przejść obojętnie. 








 


spódniczka- Romwe
bluzka- H&M
buty- Stradivarius
żakiet - Reserved



Ostatnio bardzo podobają mi się rzeczy w żółtym kolorze. Jest taki radosny, energetyczny. 
Na stronie sklepu Rosegal znalazłam kilka mini sukienek, które bardzo mi się spodobały. Dziś zaprezentuję Wam dwie moje propozycje: 

Recently I get to like a yellow colour. It is so energizing and joyful. 
At the Rosegal store I have found some beautiful yellow mini dresses. The are really pretty and I am going to show you two  which I like the most. 

My first choice is long sleeve mini chiffon dress. It is really cute. 



 And the another one is perfect for summer time mini dress in lemon print. Awesome one!