Dzisiaj przedstawiam Wam post nieco inny niż zwykle. Do tej pory o moich
kosmetycznych odkryciach zwykłam pisać Wam na moim Instagramowym profilu.
Przygotowałam nieco dłuższy post i zdecydowałam się opublikować go tu,
na blogu.
Markę Eveline z pewnością wiele z Was kojarzy, wszak kosmetyki te można spotkać
w większości drogerii, a produkty zbierają wiele pochlebnych opinii.
Osobiście, również należę do stale powiększającego się grona jej fanek.
Bardzo ważnym dla mnie jest fakt, że jest to przedsiębiorstwo polskie, z
długoletnią tradycją. Kosmetyki są ogólnodostępne, dobre i stosunkowo tanie.
Nic zatem dziwnego, że ucieszyłam się, gdy w moje ręce trafiła przesyłka z
kosmetykami od Eveline. Byłam tak szczęśliwa z tego powodu, że z
radości zadzwoniłam do mamy i siostry, żeby się pochwalić.
Do testów przystąpiłam z uśmiechem i szczerze mówiąc, byłam niemalże pewna, że z
samego procesu jak i z produktów będę zadowolona. Czy się rozczarowałam?
O tym już za chwilę.
MATOWE POMADKI VELVET MATT
W dość dużej paczce znalazłam między innymi trzy szminki z serii Velvet Matt.
Matowe kosmetyki do ust stały się w ostatnim czasie niezwykle popularne i
niemalże każda marka dysponuje już linią takich produktów.
Osobiście tego typu szminki bardzo lubię i choć długo nie mogłam się do nich
przekonać, gdy w końcu spróbowałam, przepadłam bez reszty.
Te, które otrzymałam zamknięte są w typowym dla płynnych pomadek opakowaniu Odkręcana
nakrętka z aplikatorem jest raczej standardem i myślę, że nie ma sensu się nad
tym zbyt wiele rozwodzić. Design opakowania przyjemny w odbiorze,
„buteleczka” nieprzezroczysta w kolorze matowym sugerującym kolor szminki.
Złote wykończenia ładnie połyskują.
Co o szminkach pisze sam producent?
„to gama matowych pomadek do ust, w intrygujących, ultra nasyconych
pigmentami kolorach w połączeniu z wyjątkową formułą pielęgnacyjną.
Kosmetyk bogaty w witaminy A, E i F zadba o optymalny poziom nawilżenia,
odżywienia, ujędrnienia i ochrony ust. Pomadka ma lekką i przyjemną
konsystencję, która daje poczucie ekstremalnego komfortu i długo utrzymuje się
na ustach. Smakowity zapach żurawiny sprawia, że jej
aplikacja jest przyjemnością.”
Brzmi zachęcająco, prawda? Ale czy nie skończy się tylko na obietnicach?
Musiałam to, rzecz jasna, sprawdzić!
Aplikacja jest przyjemna, szminka ma odpowiednią konsystencję, niezbyt lejącą,
dobrze trzyma się aplikatora przez co łatwo jest ją równomiernie nałożyć na
usta. Warto tu wspomnieć również o zapachu (jestem osobą, dla której jest to
niesamowicie ważna kwestia i jeśli coś nie pachnie ładnie jestem w stanie
zupełnie zrezygnować z używania produktu). Jest przyjemny, słodki, żurawionowy,
ale nie mdły i nie na tyle intensywny, by był wyczuwalny długo po nałożeniu.
Sam aplikator natomiast jest dobrze ścięty, co pozwala na zrezygnowanie z
użycia konturówki w celu obrysowania ust. Kryje dobrze i już jedna warstwa
wystarczy, by nadać ustom pożądany kolor. Dla mnie jest to jej ogromny atut,
gdyż za dużą ilością zwyczajnie nie przepadam- rodzi tu u mnie
pewnego rodzaju dyskomfort. Produkt dobrze wpija się w usta.
Szminka różni się nieco od tych, których używałam wcześniej. Przede wszystkim
nie powoduje uczucia ściągnięcia na ustach i zastygania na nich. Szczerze
mówiąc, o ile matowe szminki bardzo lubię, tak uczucia „cementowania” na ustach
po prostu nie znoszę! Dlatego zawsze przed aplikacją tego typu kosmetyków,
używałam uprzednio balsamu. W przypadku Eveline Velvet Matt zabieg ten nie jest
konieczny. Szminka nie zastyga na twardy mocy mat, co w moim przypadku jest jej
plusem.
Jeśli chodzi o trwałość, według mnie jest zadowalająca. Spokojnie
wytrzymuje kilka godzin, dała radę nawet podczas posiłku. Ściera się
równomiernie i nie ma problemu z poprawkami.
Czy jestem zadowolona? Tak, zdecydowanie.
Przyjemna aplikacja, dobra trwałość i brak uczucia cementowych ust. Jestem na
tak.
BAZA POD POMADKĘ ALL DAY 8 w 1
Przyznam szczerze, że do tej pory nie miałam przyjemności używać bazy pod pomadkę.
Zwykle używałam balsamu do ust i to mi zdecydowanie wystarczało.
Ta od Eveline zapowiada się bardzo obiecująco - 8 w 1 brzmi nieźle, prawda?
Zawsze do produktów Xw1 podchodzę bardzo sceptycznie i jak to mówi stare porzekadło "jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Pomyślałam jednak, że bazie dam szansę i zobaczymy jak się spisze.
I wiecie co? Poszło jej dobrze.
Produkt zamknięty w białym opakowaniu z aplikatorem. Nakłada się dokładnie tyle kosmetyku, ile potrzeba. Jedno pociągnięcie zupełnie wystarczy. Baza jest bezbarwna, szybko wchłania się w usta i pozostawia je przyjemnie nawilżonymi.
Kilka razy zdarzyło mi się jej użyć i nie nakładać szminki- ładnie podkreślała naturalny kolor ust.
Uczucie nawilżenia utrzymuje się bardzo długo i nie trzeba zbyt szybko sięgać po kolejną dawkę produktu.
Jednak baza to baza i należy używać jej zgodnie z przeznaczeniem, czyli pod szminkę.
Co w tym aspekcie obiecuje producent?
"Kosmetyk pozwala uzyskać perfekcyjny wygląd ust i
wydłuża trwałość pomadki,, zapobiega jej rozmazywaniu
Produkt nałożony na usta przed makijażem ust wyrównuje powierzchnię ust .
Kremowa formuła bazy sprawia, że jest niezwykle łatwa w aplikacji oraz idealnie
się rozprowadza.
A same usta ?... zyskują zdrowy wygląd, są nawilżone i wygładzone.
Nałożona na bazę szminka lub błyszczyk wygląda perfekcyjnie przez wiele godzin."
Cóż mogę Wam powiedzieć? Nie kłamali :P
Bazę testowałam łącząc ją z matowymi pomadkami (zarówno tymi od Eveline, jak i innymi, które posiadam w moich skromnych zbiorach). I przyznam się Wam, że matowe usta nigdy wcześniej nie były tak komfortowe. Nawilżenie jest wyczuwalne, usta miękkie i gładkie. I przede wszystkim- żadnych suchych skórek.
Żałuję, że nie odkryłam jej wcześniej.
EYELINER CELEBRITIES
Zamknięty w minimalistycznie pięknym kałamarzyku tusz do kresek z
ultracienkim pędzelkiem.
Czarne opakowanie ze złotymi elementami, na którym jedynym zdobieniem jest
napis bardzo przypadło mi do gustu.
Cienki pędzelek pozwala na precyzyjną aplikację produktu i nawet mniej
wprawione osoby nie powinny mieć kłopotu z namalowaniem idealnej kreski. (Mówię
tu oczywiście o sobie :P )
Tuż po nałożeniu kosmetyk jest błyszczący, jednak po kilku sekundach matowieje
i zastyga na tyle by nie rozmazywać się i nie odbijać się na powiecie.
Konsystencja jest dość lejąca, ale nie na tyle, by spływać podczas aplikacji-
czy to z pędzelka, czy z pomalowanego już miejsca. Czerń jest intensywna i
właściwie jedna warstwa wystarczy. Dla mnie ta cecha jest niezwykle ważna-
zwykle wykonując makijaż zależy mi na czasie i kilkukrotne poprawianie kreski
na powiece trochę mnie zniechęca.
Produkt w ciągu dnia nie kruszy się i nie ściera, trwałość według mnie jest
bardzo dobra. Eyeliner jest w stanie wytrzymać na swoim miejscu przez cały
dzień w stanie niemalże nienaruszonym.
Według mnie jest to bardzo dobry produkt i z chęcią do niego wrócę.
TUSZE DO RZĘS EXTENSION VOLUME
Ci, którzy śledzą mojego bloga od dłuższego czasu wiedzą już, że jeśli chodzi o
wybór tuszu do rzęs, mam z tym niemały kłopot. Rzęsy mam naturalnie gęste i
długie wobec tego zdarza się, że większość produktów nieładnie mi je skleja i
daje nieestetyczny efekt. Zwykle w tej kategorii kosmetyków, gdy już znajdę
swojego faworyta, nie jestem skłonna go zmieniać. Tuszy marki Eveline osobiście
nie miałam nigdy. Są natomiast faworytem mojej siostry i gdy w Rossmanie trwała
promocja -55% na kosmetyki do makijażu poleciła mi zakup aż 4 sztuk. Dziwiłam
się wtedy temu i zastanawiałam, co ma aż tak niezwykłego w sobie ten produkt,
który notabene można było dostać wtedy za niecałe 7zł.
I teraz nastał ten moment, kiedy mam szansę przekonać się osobiście.
W paczce, którą otrzymałam znalazły się dwa tusze.
EXTENSION VOLUME z olejkiem arganowym
Z informacji na opakowaniu wynika, że producent deklaruje nam efekt sztucznych
rzęs
oraz ekstremalne wydłużenie. Dodatkowo olejek arganowy ma tu pełnić rolę
pielęgnacyjną.
Opakowanie standardowe, design przyjemny- czarne tło ze złotymi
elementami.
Tusz posiada elastyczną szczoteczkę, która znacząco ułatwia jego aplikację. W
zasadzie już po jednym przeciągnięciu otrzymujemy zadowalający efekt. Rzęst
faktycznie są wydłużone, a przy tym tusz nie skleja i nie pozostawia grudek.
Piękne, ładnie rozczesane rzęsy, czyli to na czym mi najbardziej zależy.
Trwałość również na plus- wytrzymał cały dzień, nawet podczas ostatnich upałów,
gdy makijaż dosłownie chciał spłynąć z twarzy.
Ja jestem na tak.
TUSZ EXTENSION VOLUME z nawilżającym olejkiem arganowym.
Tusz w zasadzie niewiele różni się od tego opisanego poprzednio. Opakowanie
posiada srebrne wzory, a producent w tym przypadku obiecuje nam powiększenie
objętości i blask.
Tym razem szczoteczka ma kształt klepsydry. Aplikacja również bardzo
przyjemna, na szczoteczce pozostaje dokładnie tyle tuszu, ile potrzeba by nasze
rzęsy stały się przyjemnie pogrubione.
Dla mnie bomba, biorę to. Do tej pory wszystkie tusze, które miały zwiększyć
objętość rzęs powodowały u mnie ich sklejenie. Tusz Eveline spisał się na
medal- nie tylko pogrubił, ale i wydłużył rzęsy.
Teraz rozumiem dlaczego siostra zrobiła taki potężny zapas tych kosmetyków
;)
KREDKA DO OCZU
Kredki do oczu nie używałam od lat i gdy przyszło mi testować tę od Eveline
zastanawiałam się, jak sobie w ogóle z tym poradzę. Wbrew obawom, wcale nie
było tak źle.
Ba, było całkiem dobrze!
Kredka ma przyjemną miękką strukturę, więc nałożenie jej nie stanowi żadnego
problemu. Zawsze użycie kredki kojarzyło mi się z koniecznością naciskania na
powiekę, aby cokolwiek na niej namalować. Tym razem nie było to konieczne-
aplikacja jest bardzo przyjemna, kreskę maluję się łatwo i bez konieczności
mocnego dociskania do powieki. Produkt nie rozmazuje się, jest trwały i nie
odbija się na powiece. Kreska wykonana za jej pomocą wytrzymuje na powiece do 6
godzin bez żadnych oprawek.
Jestem zadowolona.
CIENIE DO POWIEK QUATRO
Paletka czterech cienie do powiek w odcieniach, które widzicie na
załączonej fotografii. Niestety nie do końca są to moje kolory, zatem makijażu
jaki stworzyłam za ich pomocą Wam nie pokażę, gdyż zwyczajnie nie czuję się w
nim najlepiej ;)
Mimo wszystko, testowałam dzielnie, aby zdać Wam relację z tego, jak sprawują
się cienie.
Zamknięte w opakowaniu z przezroczystego plastiku, przez który widać
dokładnie jakie kolory znajdują się w środku. Jest to ułatwieniem, zwłaszcza
wtedy, gdy posiadacie kilka paletek i chcecie znaleźć tę, której kolory
odpowiadają Wam najbardziej.
Cienie są przyjemne w aplikacji, nakładałam je za pomocą pędzelka. Miękka
formuła, dobrze trzyma się włosia i pozwala na precyzyjne nałożenie na powiekę.
Nie osypują się, w całości pozostają na swoim miejscu. Pigmentacja jest bardzo
dobra, choć określiłabym ją jako łagodną- pozwala to na dozowanie produktu i
nałożenie go w takim stopniu, w jakim potrzebujemy.
Cienie wytrzymują na powiece cały dzień w stanie idealnym, nie ścierają się i
nie tworzą kresek na powiece.
Według mnie jest to bardzo dobra paletka w przystępnej cenie.