Strony

poniedziałek, 25 czerwca 2018

172. Culotte

 
Witam Was serdecznie w poniedziałek :)
 
Jak minął Wasz weekend?
Mój był udany- sobota spędzona w rodzinnym domu, a później rodzinny wyjazd na imprezę- niespodziankę czyli urodziny mojej kochanej cioci, która jest dla mnie niemalże jak druga mama.
Miła i rodzinna atmosfera towarzyszyła nam cały czas i jak dobrze wieie, to dla mnie bardzo ważne.
Rodzina zawsze była, jest i będzie dla mnie najważniejsza...
W niedzielę natomiast pożegnałam się z siostrą, która będzie kontynuowała swój tymczasowy pobyt w Niemczech. Mimo, iż zdaję sobie sprawę, że to tylko do października to i tak jest mi przykro i tęsknię mocno....
 
 
W dzisiejszej stylizacji po raz pierwszy prezentuję na blogu outfit ze spodniami typu culotte.
Zawsze bardzo mi się podobały, ale nigdy nie miałam na tyle odwagi by je ubrać. Wydawało mi się, że nie będą pasowały do mnie, do mojego wzrostu i mojej figury.
Ostatecznie jednak, po przeglądnęciu masy dostępnych modeli  i kilka próbach zakupy, zamówiłam je wreszcie. I nie żałuję!
Założyłam, przymierzyłam, zobaczyłam się w lustrze i spodobało mi się. Wcale nie wyglądam tak źle i powiedziałabym, że nawet mi pasują :)
Spodnie mają jednolity materiał, zestawiłam je zatem z koronkową bluzką. Z racji tego, że mają dość wysoki stan, postawiłam na krótki top.
Całość uzupełniłam o zwykłe mokasyny z metalową ozdobą i otrzymłam, klasyczny zestaw, w którym z powodzeniem mogę wybrać się do pracy.
 
 







spodnie- aliexpress
bluzka- aliexpress
buty- born2be

wtorek, 19 czerwca 2018

171. Eveline make-up x New In

Ostatnio do mojej kosmetyczki trafiło kilka produktów marki Eveline, którą jak wiecie bardzo lubię.
Dzisiaj przedstawię Wam moją opinię na temat kilku kosmetyków do makijażu.
Ciekawi jak wypadły testy?
Zapraszam do lektury!

1. Paletka cieni

Prezentuje się naprawdę kusząco!
Komplet dwunastu ciepłych kolorów zamkniętych w stabilnym, solidnym opakowaniu. Znajdziemy tu siedem cieni matowych, jeden satynowy i cztery metaliczne. Dla mnie jest to kompozycja idealna- w codziennym makijażu stawiam na połączenie matowych z metalicznymi. Barwy samej paletki są perfekcyjnie stonowane- od jaśniejszych do ciemniejszych, co pozwala na wykonanie pięknego makijażu oka. Cienie dobrze się nakładają i nie osypują. Są miękkie, trzymają się świetnie najpierw na pędzelku, a później na oku. Doskonale rozcierają się, a przejścia między kolorami są delikatne.
Jeśli chodzi o trwałość- rewelacja! Spokojnie wytrzymują na powiecie cały dzień.



2. Serum stymulujące wzrost rzęs

Po pozytywnym wrażeniu jakie wywarła na mnie odżywka tej marki z olejkiem arganowym względem serum miałam pewne oczekiwania. Całe szczeście nie przeliczyłam się!
Na efekt co prawda trzeba poczekać kilka tygodni (w moim przypadku 3), ale na prawdę jest zauważalny, także cierpliwość (i systematyczność) popłaca. Rzęsy są dłuższe i w mniejszym stopniu wypadają.



3. Matowe pomadki.

Jak wszyscy dobrze wiecie jestem fanką matowych pomadek.
Mam w stosunku do nich jednak wymagania (i to niemałe!).  Nie lubię efektu cementowych ust, pomadki muszą zapewniać mi odpowiedni poziom nawilżenia. Wymagam również trwałości, tego aby nie zjadały się po wypiciu wody i nie ścierały się z ust. Kolor to oczywiście również bardzo istotna kwestia.
W przypadku zestawu Oh my lips! (pomadka i konturówka) naprawdę trudno jest mi znaleźć cechę w stosunku do której mogę zgłosić wątpliwości.
Pomadki mają idealną konsystencję- są płynne, ale nie rzadkie i nie spływają z ust, nie są również za gęste i nanoszę się naprawdę dobrze. Zastygają stopniowo, ale stosunkowo szybko i nie trzeba długo czekać aby makijaż był kompletny, czas jednak jest wystarczający na ewentualną korektę. Na ustach utrzymują się długo (spokojnie kilka godzi) i dopiero tłusty posiłek jest w stanie zetrzeć je z ust, na szklance z wodą nie pozostaje nawet najmniejszy ślad.
Efekt matu jest zadowalający- zero błysku przy jednoczesnym braku ściągnięcia ust. Nie ma też uczucia skorupki na ustach.
Słowem- dla mnie pomadka idealna!



4. Podkład i baza

Z bazami pod makijaż mam niewielkie doświadczenie dlatego trudno mi jest ocenić ten kosmetyk na tle innych.
O tym jednak mogę już co nieco powiedzieć. W moim przypadku nie spowodował żadnych negatywnych skutków, nie wysuszył, wręcz nico nawilżył skórę. Nakładałam ją zgodnie z zaleceniem producenta- po aplikacji kremu. W moim przypadku sprawdziła się dobrze- skóra była przyjemnie wygładzona i rzeczywiście rozświetlona.
Podkład natomiast, mnie ze względu na swój design kojarzył się nieco z hitowym produktem Catrice.
Szklana buteleczka z pipetą, która gwarantuje czystą i higieniczną aplikację kosmetyku. Konsystencja odpowiednia- podkład  jest za rzadki, ale nie leje się i nie spływa z pipetki. Dobrze rozprowadza się na skórze. W kwestii krycia- nie mam problemów z cerą i z tego względu nie mam wielkich wymagań wobec tej cechy. Podkład jednak kryje moje drobne niedoskonałości, nie tworzy przy tym efektu maski. Makijaż wykonany za jego pomocą wygląda naprawdę naturalnie- koloryt skóry jest wyrównany, wykończenie delikatnie satynowe.


5. Sztyfty do konturowania

Do mojej kosmetyczki trafiły również produkty do konturowania twarzy. Jeśli chodzi o ten typ produktów w takiej formie to jest to mój debiut.
I muszę przyznać, że żałuję, że nie zdecydowałam się na nie wcześniej!
Nie jestem specem w tej dziedzinie, szukam zatem produktów, które bez specjalnych umiejętności pozwolą mi wykonać makijaż.
Aplikacja jest naprawdę wygodna, kredka jest dość miękka, więc kosmetyk łatwo się rozprowadza, a nanoszenie ewentualnych poprawek również nie przysparza trudności.
Zarówno bronzer jak i zasługują u mnie na pozytywną opinię.




6. Perełki do twarzy Full HD

Mieszanka kolorowych kuleczek, które mają za zadanie wyrównać koloryt i nadać zdrowy wygląd. 
Każda  z kuleczek ma swoje własne zadanie: 

Zielony - neutralizuje zaczerwienienia,
Fioletowy - maskuje zażółcenia,
Żółty - ukrywa cienie pod oczami,
Brzoskwiniowy -maskuje przebarwienia,
Waniliowy - rozświetla skórę.
I mówiąc szczerze wywiązuje się z niego perfekcyjnie! 


Perfekcyjnie o tyle, że od razu muszę zaznaczyć, że kosmetyku używałam jedynie na policzkach.
Efekt po nałożeniu na całą twarz niestety nie trafił w mój gust- zbyt różowe tonacje i zbyt świecące.
Ale tam gdzie został nałożony, koloryt jest naprawdę wyrównany. Produkt zatem spisał się rewelacyjnie jako rozświetlacz. 



 
 
Znacie te produkty? Mieliście?
Jak sprawdziły się u Was?

piątek, 15 czerwca 2018

170. Biolonica- krem do rąk

Na ostatnim spotkaniu blogerek w Rzeszowie, o którym już Wam wspominałam, otrzymałam wiele ciekawych produktów. Część z nich była mi dobrze znana, a część natomiast miała  u mnie swój debiut.
Tak właśnie było w przypadku marki Biolonica- jest to mój pierwszy kontakt z ich produktami. 
Chcecie poznać moją opinię na temat jednego z nich? Tak ? 
To zapraszam do lektury! 


Miałam okazję przetestować regenerujący krem do rąk z komórkami macierzystymi.

Słowo na temat produktu od producenta:

Profesjonalny krem regenerująco-odżywczy, przeznaczony do intensywnej pielęgnacji dłoni i paznokci. Kosmetyk kierowany do osób, które potrzebują właściwej pielęgnacji dłoni oraz do tych, których skóra wymaga silnej regeneracji i odbudowy. Chroni skórę przed działaniem czynników zewnętrznych, zmniejsza ryzyko podrażnień, zapobiega suchości i szorstkości skóry. Nie pozostawia uczucia tłustości.
Roślinne komórki macierzyste z jabłoni zawierają metabolity zapewniające długowieczność komórek skóry. Stanowią ochronę DNA przed starzeniem spowodowanym stresem oksydacyjnym, a zawartość  epigenetycznych substancji ma bezpośredni wpływ na „młodość” naszej skóry.

Dzięki innowacyjnym formułom Biolonica proponuje zdrową i skuteczną pielęgnację Twojej skóry opartą na komórkach macierzystych jabłoni. Regenerujący krem do rąk został oparty na surowcach pozyskiwanych z naturalnych i kontrolowanych upraw, a ich ekologiczność została potwierdzona licznymi certyfikatami. Receptury posiadają ponad 90% surowców pochodzenia naturalnego.
Pojemność: 75 ml
Skład: Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Caprylic/Capric Triglyceride, Isopropyl Palmitate, Cetyl Alcohol, Pyrus Malus (Apple) Seed Oil, Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butter, Dipalmitoyl Hydroxyproline, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Citrus Grandis Extract, Mel Extract, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Malus Domestica Leaf Cell Extract, Sodium Lactate, Sodium Hyaluronate, Sodium PCA, Glycine, Fructose, Urea, Nicinamid, Inositol, Lactic Acid, Mica, Panthenol, Xanthan Gum, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol,  Hexylene Glycol, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate-80, Sorbitan Oleate,  Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, CI 77891.

Jak widzicie, obietnice spore, a cena produktu sprawia, że oczekiwania rosną.
Jak zatem sprawdził się u mnie?
Krem zamknięty w standardowym dla tego typu kosmetyków opakowaniu- wygodna, poręczna tubka, którą z łatwością zmieścimy w torebce.
Design opakowania skromny i estetyczny, kojarzy mi się nieco z profesjonalnymi aptecznymi produktami.
Konsystencja jest dość lekka, nieco lejąca, niezbyt ciężka, dzięki czemu krem rozprowadza się z łatwością. Naprawdę szybko się wchłania i co ważne dla mnie nie pozostawia lepkiej warstwy na skórze.


Moje dłonie bywają potwornie wysuszone- większość dnia spędzam w klimatyzowanym pomieszczeniu, co nie wpływa dobrze na ich kondycję Suche skórki pojawiają się często i intensywnie szukam skutecznych sposobów na walkę z tym zjawiskiem. 
Krem Biolonica to naprawdę jedno z lepszych rozwiązań! Skóra po jego użyciu jest miękka i solidnie nawilżona. Suche skórki znikają dosłownie w momencie i już po pierwszym użyciu widać ogromną różnicę. 

Lubię produkty, które robią dokładnie to do czego zostały stworzone i krem od Biolonica jest jednym z nich.

Z czystym sumieniem mogę polecić go każdemu. 
 

poniedziałek, 11 czerwca 2018

169. Chick happens

Witajcie kochani!

Jak minął Wam weekend? Odpoczęliście?
Mój upłynął bardzo przyjemnie- na spędzaniu czasu z rodziną, spacerach, grillach i rozmowach.
I prawdę mówiąc już czekam na kolejny, bo jeśli chodzi o mój rodzinny dom, to tęsknię za nim, nawet wtedy gdy jeszcze tam jestem...Cale szczęście poniedziałek już za nami, a do piątku czas zleci jak zawsze niesamowicie szybko.
W moim życiu szykują się dość duże zmiany, ale myślę, że i o tym z czasem Was poinformuję...

A dzisiaj prezentuję Wam zdjęcia stylizacji, które przygotowałam już jakiś czas temu.
Zestaw niezwykle prosty, bo jak wiecie, to takie lubię najbardziej.
Ołówkową spódnicę w geometryczny wzór (która notabene towarzyszy mi od studenckich czasów) zestawiłam ze zwykłym t-shirtem z napisem. Aby dodać nieco koloru całości dorzuciłam bordowe szpilki i otrzymałam zestaw dość kobiecy, ale i nieprzesadnie elegancki.

Robienie zdjęć nadal dostarcza mi dużo radości (co chyba zresztą widać :D) i naprawdę żałuję, że nie mam ostatnio na to zbyt wiele czasu. Mimo wielu innych obowiązków i spraw na głowie staram się aktualizować bloga przynajmniej raz  w tygodniu, a także odwiedzać Was i czytać to, czym Wy  chcecie się dzielić. Nie zawsze wszystko to, co sobie założę udaje się zrealizować w 100%, ale możecie być pewni tego, że naprawdę się staram! :)










koszulka - New Yorker
spódnica- New Yorker
buty- NN 

środa, 6 czerwca 2018

168. No make up, no shame! Moja pielęgnacja twarzy

Witajcie kochani!

Dzisiaj przychodzę do Was z nieco innym postem.
Chciałabym napisać Wam kilka słów o mojej pielęgacji twarzy.
Na moim Instagramie często prezentuję się Wam bez makijażu i słyszę opinie, że właściwie trudno dostrzec różnicę między moim zdjęciem #nomakeup a tym, kiedy moja twarz jest "poprawiona".
Cieszy mnie to nie ukrywam, ale muszę przyznać, że nie zawsze tak było.
Jeszcze ponad rok temu budząc się rano i widząc w lustrze swoje odbicie zastanawiałam się, co zrobić ze sobą, aby pozbyć się kompleksów- przebarwień, niedoskonałości, zaczerwień, suchych skórek i tłustych miejsc. Wszystko to było dla mnie naprawdę nieprzyjemne mimo iż nigdy nie miałam wielkich problemów z cerą i udało mi się  bezboleśnie przejść okres dorastania (obyło się bez trądziku). Niedoskonałości cery jednak pojawiały się z czasem. A że jestem osobą, która chory perfekcjonizm wyssała  z mlekiem matki postanowiłam podjąć walkę z tym, co spędza mi sen z powiek.
I po roku w końcu udało mi się doprowadzić twarz do ładu i składu, więc ostatecznie Ewelina vs niedoskonałości 1:0.
Jak udało mi się to osiągnąć?
Zapraszam do lektury!



1. Mycie twarzy

Każdego ranka pielęgnacyjne czynności zaczynam od mysia twarzy (myślę, że jak większość z Was i nie ma w tym raczej nic niezwykłego). Ta z pozoru prosta czynność jest tak naprawdę bardzo istotna.
Może nie samo mycie, a sposób osuszania twarzy ma tu kluczową rolę. Ja w celu wycieranie twarzy używam ręcznika papierowego (zawsze stoi na półce w łazience ;) Dlaczego?
Na tradycyjnym ręczniku gromadzi się woda, a w niej bakterie rozwijają się błyskawicznie! Dodatkowo jeśli macie zmiany trądzikowe, podczas osuszania przenosicie je na ręcznik, a później bakterie z nich zostają tam, rozwijają się i ponownie wędrują na buzię podczas kolejnego osuszania.
Także- tradycyjny ręcznik out! :)

2. Suplementacja

Po umyciu twarzy wędruję do kuchni na śniadanie. Tu natomiast podczas posiłku zażywam porcję suplementów- ja zażywam witaminę D cały rok, czasem uzupełniam ten poranny rytuał o witaminę A+E oraz biotebal, Vitapil lub kerabione (te stosuję bardziej w kontekście wypadających włosów)

3. Dieta

Kierując się zasadą "jesteś tym, co jesz" doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak ogromną rolę odgrywa dieta. To co wrzucamy w siebie przekłada się na to jak wyglądamy.
Zdrowo odżywiam się od bardzo długiego czasu, trochę z przymusu, a trochę z chęci, ale ostatnio moja dieta przeszła poważną metamorfozę. Od ponad dwóch miesięcy króluje u mnie LCHF (Low Carbo High Fat) i mimo wcześniejszych oporów przekonałam się o dobroczynnym wpływie tego sposobu odżywiania.
Wykluczenie zbóż i glutenu przyniosło naprawdę dobre efekty! A zastąpienie porcji węglowodanów odpowiednią ilością zdrowych tłuszczy (olej lniany, oliwa z oliwek, masło orzechowe, orzechy i nasiona)  oraz dbanie o to by na talerzu zawsze znajdowały się warzywa sprawiło, że cieszę się brakiem małych podskórnych krostek i porannej opuchlizny. Rzadziej pojawiają się niedoskonałości, a co za tym, idzie również ślady po nich.
Dodatkowo minimum dwa litry wody z pomarańczą lub cytryną również przyczynia się do wypłukiwania toksyn z organizmu.
Należy tu wspomnieć również o zielonej herbacie, która jest wspaniałym antyoksydantem o raz o czystku i krwawniku, które również piję co dzień.


4. Kosmetyki

Nie jestem kosmetycznym freakiem i raczej nie skłaniam się ku testowaniu nowości. Przeważnie podczas zakupów wybieram produkty znane, a jeśli decyduję się na coś nowego najpierw staram się zaczerpnąć opinii na ten temat.
Przechodząc do sedna:

I) Przemywanie twarzy
Podczas porannej i wieczornej toalety przed nałożeniem kremu przemywam twarz tonikiem.
Moimi faworytami są produkty Bielendy- łagodne, ale ich działanie jest dla mnie naprawdę korzystne.
Używam zamiennie dwóch:

MEZO TONIK



WODA RÓŻANA



II) Krem

Kolejnym etapem jest nałożenie kremu

O porano nakładam mój ulubiony krem MEZO KREM BIELENDA


Wieczorem natomiast stosuję krem HELLO BODY
Jest to naprawdę świetny produkt, który doskonale nawilża cerę. Po 10 godzinach w klimatyzowanym pomieszczeniu cera ma prawo być przesuszona.
Produktu używam od ponad dwóch miesięcy i naprawdę widzę korzystne rezultaty.
Po przebudzeniu moja skóra jest miękka w dotyku, nawilżona, naprężona i nie błyszczy się.
Atutem produktu jest również forma aplikacji- opakowania z pompką to naprawdę higieniczna opcja!



III) SERUM

Zanim zaczęłam moją przygodę z Hello Body używałam wieczorem serum do twarzy MEZO SERUM Bielenda.
Tu również zauważalne były rezultaty, które deklarował producent- wyrównanie kolorytu oraz napięcie skóry.

V) Demakijaż

Przyznam szczerze, że jest to kwestia, która kiedyś traktowana była przeze mnie totalnie po macoszemu. Dopiero od niedawna zmywam makijaż co dzień przed pójściem pod prysznic za pomocą dwufazowego płynu. Aktualnie używam L'Oreal. Płyny dwufazowe to moje ulubione produkty do demakijażu.
Przyznaję, że wcześniej makijaż usuwałam dopiero pod prysznicem za pomocą żelu do mycia twarzy i wydawało mi się to świetnym rozwiązaniem, ponieważ pomagało zaoszczędzić czas. Teraz jednak wydaje mi się, że demakijaż wykonany za pomocą płynu jest jeszcze dokładniejszy i naprawdę nic nie zostaje na twarzy na noc.

Co do makijażu- nie wyobrażam sobie pójść spać z nim na twarzy i nawet po imprezie ZAWSZE zostaje usunięty.


VI) Mycie twarzy - żele

Żel to mycia twarzy to kosmetyk, który mam zawsze.
Aktualnie używam CARBO od Bielendy, ale nie mam tu swoich faworytów
Unikałam jednak wszelkich produktów 3w1 zwłaszcza z peelingiem, ponieważ tak jak pisałam wcześniej za pomocą żelu ściągałam z twarzy makijaż. Myślę, że kosmetyk 3w1 nie byłby korzystnym rozwiązaniem, bo peelingujące drobinki powodowałyby wtarcie nieczystości w cerę.
Jeśli już używałam żelu myjącego z peelingiem to tylko wtedy, gdy wcześniej zmyłam makijaż za pomocą płynu i wstępnie umyłam innym żelem.
Warto tu wspomnieć, że w pewnym eteapie walki o moją cerę szukałam łagodnego myjącego produktu i świetnie sprawdził się tutaj płyn do higieny intymnej. Serio! Kolejną jego korzystną cechą jest to, że pozwala zaoszczędzić miejsce w walizce podczas wyjazdów ;)



VII) Peeling

Raz na jakiś czas, zwykle dwa razy w tygodniu, wykonuje peeling twarzy. Zwykle szukam łagodnych drobnoziarnistych peelingów. Zależy mi zwyczajnie na usunięciu martwego naskórka po to, aby nałożone później kosmetyki lepiej wnikały w skórę.
Aktualnie używam EVELINE, ale mogę polecić również UNDER TWEENTY oraz EVELINE 3w1 o którym pisałam TUTAJ.



VIII) Maseczki

Raz lub dwa razy w tygodniu, po wykonanym peelingu nakładam na twarz maseczkę.
Moja ulubiona to Maseczka Algowa. Ten mały produkt naprawdę działa cuda! Twarz po  nim jest napięta, oczyszczona, a zaczerwienienia są zredukowane.
Polecam! Jest to maseczka peel- off więc jest nieco zabawy z usuwaniem.



Te wszystkie czynności- suma małych kroków, pozowliły mi osiągnąc całkiem zadowalający efekt. Nie jest to co prawda cera moich marzeń i czegoś jeszcze można się doczepić, ale jest naprawdę nieźle! Lepiej czuję się z podkładem i tuszem do rzęs, ale wyjście z domu bez makijażu nie powoduje, że nie mam ochoty spotkać żywej duszy :)





Everyday wig- simple way to change

Finally after a very very long time I can be glad because of my hair colour. During 5 years I have painted them and use a  straighter what caused they were really weak and matt without healthy shine.
So I decided to back to my natural colour- I have stopped using colour and straighter of course. It was a really hard time for me. Can you imagine how I felt when I have few centimeters of regrowth? Awful! But I was patient and complained not so often and now I can be really happy!
But you know... Sometimes all of us need changes in our life. People say that when woman needs a change she starts from hair. ;)
I do not want to paint my hair anymore (until I will become old and my hair gets gray :P) and I do not also cut them because I dream about long long hair.
So what to do to make a change?


Last time I saw a nice webpage.
Everydaywigs.com offers wigs of course and they have a lot of them in their store. Offer is so wide!
Pleas look what I have found there!



If you dream about ombre hair you do not need to waste yoursby painting. Look here to see beautiful ombre wig! So many options- straight, curly, long and short. Can chose whatewer you like.

You like blonde but do not want to lighten your hair? It is easy! Everydaywig gives you tyhis possibility- look at blonde wig and chose your favourite one!
i am wondering how i would look with this hair! My own are quite dark so it would be a big change!



Last category which is interesting for me is a human hair wig. Looks really natural!


As you see wigs give us a quick and easy possibility to make changes in our life.
And it looks really natural! I always tought before that wigs look artifical. But with these wigs I think that other would have problem to find difference between natural hair and the false one!
How do you like it? Have you used wigs?