Black Friday, szaleństwo, totalna wyprzedaż, mega promocja!
Łap co możesz, bierz, kupuj! Płać mniej!
Reklamy zasypują nas takimi i podobnymi hasłami, z każdej strony zachęcają nas do kupienia nowych rzeczy.
Nie zawsze potrzebnych. Rzeczy, które przyniesiemy do domu bez gwarancji tego, że będziemy uzywać.
Kupione "bo tanie", "bo promocja", "bo jutro nie będzie takiej okazji", bo...
Argumentów można znaleźć milion i jeszcze trochę. Kupimym będziemy mieć i....
i skutecznie ograniczymy swoją przestrzeń o kilka centymetrów.
Ta życiowa przestrzeń stała się dla mnie ostatnio bardzo cenna i chyba rozumiecie poniekąd moje stanowisko mając na uwadze to, o czym pisałam Wam w ostatnim poście.
Na akcje promocyjne z okazji Black Friday nie wybieram się i zamierzam wręcz unikać galerii w ten dzień.
Aktualnie nie potrzeba mi żadnej konkretnej rzeczy. Jak to się stało?
WISHLIST IN PROGRESS
Wiecie co jest bardzo przydatne? Świadomość tego, czego się potrzebuje.
I dlatego właśnie, aby ułatwić sobie życie i zaoszczędzić nieco cennego czasu zaczęłam tworzyć listy potrzebnych mi rzeczy. Na zimę potrzebowałam nowych rękawiczek (ostatnie kupione zgubiłam w marcu i niestety zaszła konieczność nabycia nowych...) więc stały się pierwszą pozycją. Potrzebowałam również płaszcza, więc cyk- pozycja numer dwa. I trzy- kozaki.
I tak stworzyłam listę tego, co potrzebuję. Albo wydaje mi się, że potrzebuję. Płaszcz teoretycznie mam, mój czarny klasyk- cipeły, dopasowany, który pasuje mi na każdą okazję. Ale chciałam jeszcze nowy- z wiązaniem w talii, w kolorze kalmelu. Nie jest on zatem mi niezbędny, ale jeśli znajdę jakiś w dobrej cenie, kóry będzie mógł mi posłużć przez kilka sezonów, pewnie zdecyduję się na niego.
W zasadzie innych rzeczy mi nie trzeba.
BUDŻET LIMITOWANY
Ciekawym zjawiskiem jest nakładanie restrykcji samemu na swój własny budżet. staram się ustalić w każdym miesiącu, jaki budżet mogę przeznaczyć na ubrania/kosmetyki biorąc pod uwagę moje potrzeby i wymagania. Tak aby za bardzo nie rozpędzić się realizując moją wishlistę. Płaszcz można kupić za 300zł a można kupić też za 3000zł. Kwestią indywidualnych ustaleń jest to, czy ta rzecz jest dla MNIE akurat tyle warta i czy chciałabym wydać na nią takie pieniądze. Warto ustalić to z samym sobą aby później mieć dobry punkt odniesienia. Prestiżowe rzeczy być może są fajne, ale dla mnie znana marka nie jest żadnym wyznacznikiem wartości danej rzeczy.
ŚWIADOMOŚĆ POTRZEB
Pamiętacie akapit o ładnych rzeczach z poprzedniego postu? Coś ładnego, coś co podoba się ludziom. Coś, co wpadło do szafy, a później w niej leżało... Bo okazało się, że nie jest do końca w moim stylu i dlatefgo mimo, że jest ładne, to nie zostało wcale założone. A po co mi coś, czego nosić nie będę?
Warto mieć rozeznanie w tym, co JEST w moim stylu, co będę zakładać z radością, co jest mi potrzebne.
Nie gromadzić dla samego posiadania. Człowiek uczy się na błedach- to najlepsza forma edukcji. I dlatego dobrze jest zrobić rewizję szafy, żeby sprawdzić, ile ma się takich "ładnych rzeczy".
Chyba już rozumiecie dlaczego będę omijać galerie w ten piątek. Nie mam aktualnie czegoś konkretnego na wishhliście, a kupowanie "kompulsywne" jest już dawno za mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz