piątek, 10 kwietnia 2020

#covilesson

Koronawirus, kwarantanna, #zostanwdomu to hasła, które słyszymy ostatnio najczęściej.
Sytuacja w kraju i na całym globie jest dramatyczna- co dzień wieści o nowych przypadkach zrażenia, o rosnącej liczbie śmiertelnych ofiar. o tych, którzy podlegają odosobnieniu. Nowe artykuły naukowe, badania i prognozy. Nasze życie zmieniło się diametralnie i nie wróci już do formy, którą znaliśmy.

Panowie świata

Ludzie osiągnęli wiele, jesteśmy istotami rozumnymi, myślącymi abstrakcyjnie. Wyobrażamy sobie wiele rzeczy, projektujemy, standaryzujemy i dopasowujemy do siebie. Eksplorujemy świat, zmieniamy go i próbujemy ulepszać. Próbujemy ulepszać coś, co samo w sobie jest doskonałe- mądre, piękne i samodzielne. Pory roku zmieniają się, przyroda przekształca się z sezonu na sezon, adaptuje do zmieniających warunków- cykl materii.
Badamy atom, latamy w kosmos, budujemy świat- budujemy niszcząc go jednocześnie.
Piętrzące się tony śmieci, karczowane lasy, zabijane dla sportu zwierzęta. Tacy z nas panowie życia i świata. Chcemy zmieniać, podporządkowywać, władać i rządzić niepodzielnie. I nie szanujemy. Dla własnej wygody, dla własnej zachcianki, nie patrząc na to, co dookoła. Butelka rzucona pod nogi, podeptane kwiaty, zaśmiecone lasy.

Mikrozabójca

I nagle przychodzi on- mikrozabójca. Nie widzimy go, nie znamy, nie wiemy jak z nim walczyć. Nowy koronawirus, który dziesiątkuje społeczności, przerzedza ludność. Wskazówki, jak się chronić, jak próbować zapobiegać.
Zamknął nas w domach, sprawił, że nie możemy wychylić się za drzwi bez lęku, że boimy się sami siebie, i o własnych bliskich. Nakręcająca się spirala strachu i niepewność jutra i tego, ile potrwa rzeczywistość, w której znaleźliśmy się.
Pretendowaliśmy do tytułu królów świata. I oto nasza korona.

Złote klatki

Budowaliśmy piękne domy, dopracowane w detalach. Projektowaliśmy wnętrza urządzaliśmy salony i łazienki. Chcieliśmy, żeby było pięknie, estetycznie. Zapętlaliśmy się w tym, zarabiając, wydając na ulepszanie, poprawę i większy komfort. I nagle nasze domy stał się naszymi więzieniami. Przynajmniej mamy ładnie urządzone karcery.
Mam ten komfort, że miejsce, w którym znalazłam się, to miejsce nie tylko piękne, ale jednocześnie mi bliskie. Wśród osób, które kocham i na których zależy mi. O których zdrowie dbam i martwię się bardziej niż o własne. Dzięki temu kwarantanna jest znośna i nie dokucza mi.

Nauczka

Po tym nieco przydługim wstępie przychodzi moment na konkluzję. Cała sytuacja skłoniła mnie do refleksji nad naszym, moim życiem. Całe szczęście znajduję się z dala od skupisk ludzi, w jednorodzinnym domu i małej społeczności. Mogę wyjść na zewnątrz, na słońce, łapać nieco witamy D, pobiegać i podziwiać wiosnę, która powoli wkracza do nas. Kwiaty wyrastają z ziemi, trawa zaczyna się zielenić, drzewa niedługo obrosną kwieciem. Przyroda żyje i nie boi się. A my umieramy ze strachu. Bo gromadziliśmy, pędziliśmy, zabiegaliśmy, bo życie, które znaliśmy zostało nam zabrane i nie będzie nam już zwrócone. Wszystko, co mamy, co udało nam się zgromadzić przestało mieć znaczenie w obecnej sytuacji. Oszczędności na podróże, środki które miały być przeznaczone na inne określone cele. Cele, których w najbliższym czasie nie zrealizujemy. Pełne szafy, piękne buty, drogie torebki, których nawet nie mamy gdzie założyć. Okazało się, że potrzeba nam naprawdę niewiele, żeby przetrwać. Że najważniejsze jest zawsze to, co czujemy, to kogo, a nie co mamy. Kto jest z nami, komu możemy ufać, a nie to ile zer mamy na koncie.
Jest to nauczka dla nas, istot rozumnych, które wiedzą tak wiele, a wciąż nie potrafią żyć. Nie potrafią doceniać świata i jego piękna, nie potrafią cieszyć się z tego, co mają, wciąż chcąc więcej.
Już więcej nie można, więcej nie trzeba. Teraz uczmy się cieszyć z tego, co mamy, z cichą modlitwą na ustach, aby nie było gorzej.